poniedziałek, 17 czerwca 2013

Korzenie Niebios - Tullio Avoledo

Witajcie,
dziś przyszedł czas na anonsowaną przeze mnie nie raz książkę "Korzenie niebios" włoskiego pisarza Tullio Avoledo a będącą kolejną pozycją z uniwersum Metro 2033 wydaną w naszym kraju.
"Korzenie..." przenoszą nas zatem do Rzymu a właściwie do katakumb znajdujących się pod zniszczonym wojną nuklearną Wiecznym Miastem. Amerykański ksiądz zostaje wysłany z tajną misją do Wenecji. Czy jemu i wspierającemu go oddziałowi Gwardii Szwajcarskiej uda się dotrzeć do miasta? Co napotkają na spowitej nuklearną zimą powierzchni? Czy ocalą swoje życie? A może utracą człowieczeństwo, wiarę i wolną wolę? Na te pytania nie odpowiem by nie psuć Wam przyjemności z lektury tej niezwykle udanej powieści. Wcześniejsze książki wydawane w tym cyklu przyzwyczaiły nas do wysokiego poziomu serii jednak pozycja "Korzenie Niebios" wnosi świeży powiew. I nie chodzi tu tylko o zmianę miejsca akcji z Rosji na Włochy ale także o inne spojrzenie na rzeczywistość powojennego zrujnowanego świata.
Mam wrażenie, że Tullio Avoledo wychodzi z założenia, że w każdym z nas tkwi bestia, która może obudzić się pod wpływem odpowiedniego zbiegu okoliczności i wydarzeń i, że tzw. "kultura" czy "duchowość" to tylko cienka warstwa, którą w wielu (choć nie wszystkich) wypadkach bardzo łatwo i prosto utracić. Jestem podobnego zdania więc może dlatego "Korzenie..." czytało mi się bardzo dobrze.
Podoba mi się także to, że autor opisując czym lub kim stali się ludzie po upadku cywilizacji nie sili się na niewskazaną delikatność czy ogólniki. Wskazuje on bez ogródek na potworności jakich jest w stanie dopuścić się człowiek by przetrwać. "Mroczna" część duszy człowieka jest wybornie choć brutalnie i "bez owijania w bawełnę" przedstawiana przez autora.
Do tego dochodzą interesujące postacie posiadające swoje własne "życie wewnętrzne", przekonania i mroczne sekrety.
Całość dopełniają dynamiczne sceny starć, które jednak nie przytłaczają i nie tworzą z tej pozycji książki akcji.
Jedyne co powoduje lekki zgrzyt to rozdziały końcowe, w które wpleciono zbyt wiele jak na mój gust wątków metafizycznych. Mimo wszystko nie czuję się rozczarowany zakończeniem.
Ponadto książka została uzupełniona klimatycznymi ilustracjami ukazującymi kilka scen i miejsc opisanych w opowieści.
Zatem czy warto? Zdecydowanie tak. "Korzenie Niebios" to jedna z ciekawszych pozycji postapokaliptycznych na naszym rynku księgarskim. Głęboka i przemyślana opowieść o tym co znaczy być człowiekiem i co definjuje człowieczeństwo.  Polecam każdemu
Ocena Księgola 8,5/10

6 komentarzy:

  1. Nie za często, ale lubię czasem przeczytać tego rodzaju książki. Gdy najdzie mnie na nią ochota przeczytam. zapraszam http://qltura.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurcze chce się zabrać za całe Uniwersum najlepiej bym zaczął od "Metro 2033", a ty tutaj piszesz, że "Korzenie.." są najciekawszą pozycją postapokaliptyczną i co ja mam teraz zrobić? ;D
    Lubię wszystko zaczynać od początku, a ty mnie zachęciłeś od końca. Oczywiście wiem, że to zapewne nie ma ze sobą powiązań, no ale jakoś tak głupio mi będzie czytać najpierw "Korzenie.." od Tulio, a potem dopiero "Metro.." od Dimitrija Gluchowskiego, bo przecież "Korzenie.." opierają się na uniwersum z "Metra 2033".
    A ty jak czytałeś?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja czytałem od początku czyli od tytułu "Metro 2033" ale w "Korzeniach..." nie znajdziesz nawiązań fabularnych do książek D.G więc można ją czytac zupełnie osobno.
      Wszystkie książki z Uniwersum są bardzo dobre i każdą warto przeczytać do czego gorąco zachęcam.

      Usuń
  3. Nie wiem kiedy ja wreszcie wezmę się za to Metro, cokolwiek związane z tym uniwersum. Mam chętkę już od dawna, ale jest tyle innych planów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę warto poznać świat Metra 2033. To co urzeka w tym uniwersum to klimat prawdziwej "brudnej" postapokalipsy.

      Usuń