środa, 1 stycznia 2014

Polemicznie noworocznie czyli czy "koszula bliższa ciału"?

Witajcie,
zauważyłem, że wraz z końcem roku i początkiem następnego wielu ludzi robi wszelakie rachunki z tego co się wydarzyło i podejmuje zobowiązania na rok kolejny.
Ja tego nie robię (z różnych powodów) a zamiast tego chciałbym Wam dziś zaproponować tekst, który być może wsadzi nieco "kij w mrowisko" w dyskusji (jeśli takowa istnieje) na temat działań społecznych w promowaniu czytelnictwa i pomocy bibliotekom oraz działań pomocowych skierowanym ku Polonii zamieszkującej na wschód od naszego kraju.
Do przemyśleń sprowokowała mnie informacja o akcji " Z książką na wschód" mająca na celu zachęcenie nas do przekazywania nowych książek, które zostaną przekazane potem Polakom mieszkającym na Ukrainie i Białorusi. Akcję prowadzą Fundacja Energia dla Europy założona przez Pawła Kowala i nowo powstała partia Polska Razem.
Wszystko wygląda całkiem fajnie, akcja ma interesujących patronów medialnych i jest prowadzona oraz rozwijana przy współudziale dużych sieci dystrybucyjnych.
I wszystko byłoby pięknie... gdyby informacja o tej akcji nie wzbudziła we mnie pewnego zastanowienia. Czy biorąc pod uwagę fatalne wyniki czytelnictwa (badania prowadzone przez Bibliotekę Narodową) w naszym kraju, niewielkie stosunkowo pieniądze idące na zakup książek do rodzimych bibliotek i często katastrofalną sytuację jeśli chodzi o zbiory występującą w wielu z nich nie lepiej przeznaczyć wszystkie (lub większość) sił (w tym i akcji społecznych) by poprawić stan księgozbiorów w bibliotekach w Polsce (i stan czytelnictwa w kraju) a dopiero wówczas gdy się to uda świadczyć pomoc poza jego granicami? Czy nie jest tak, że "koszula bliższa ciału"?
Od razu mówię, że nie jestem "statutowo" przeciwny tej akcji. W czasie studiów podczas jednego z objazdów naukowych razem z kolegami i koleżankami z roku zawieźliśmy ufundowane przez nas książki do Polaków na Litwie więc trudno zarzucić mi "antypolonijność".
Zastanawia mnie jedynie czy przekazując książki (jeszcze z góry określone, że nowe, czyli po jednym przeczytaniu odpadają? ;) ) na wschód nie odwracam się od "lokalnej" biblioteki cierpiącej na niedobór ilościowy lub jakościowy tytułów? Czy idąc w tym kierunku nie odwracam się do społeczności lokalnej, która korzysta z tej biblioteki? Bo skoro stać mnie by kupić książkę dla Polonii na wschodzie czemu nie pomogę czytelnikom tu na miejscu np. sąsiadowi?
Chyba nie muszę Was przekonywać, że w Polsce jest masa bibliotek, które z pewnością przyjmą w darze nie tylko nowości ale także starsze używane książki w dobrym stanie. Wiele jest bibliotek wiejskich, gminnych, osiedlowych czy szkolnych, które mają braki zarówno w księgozbiorach jak i środkach na nie przeznaczanych. Równie nieciekawie (a może nawet gorzej) wygląda to w bibliotekach szpitalnych (czy np. na oddziałach dziecięcych). Może w większych miastach wygląda to nieco lepiej (choć nie jest to reguła) ale w ośrodkach nieco bardziej oddalonych może być już naprawdę słabo.
By nie być gołosłownym. W poprzednim roku widziałem na jednym ze szpitalnych oddziałów dziecięcych w jednym z dawnych miast wojewódzkich jak wygląda podręczna "biblioteka oddziałowa". Był to niewielki stosik sczytanych dokumentnie komiksów i starych książeczek (często bez okładki) przyniesionych i pozostawionych zapewne przez rodziny pacjentów lub personel. Na oddziele leżało wówczas dużo dzieci w różnym wieku. Nastolatki mogły próbować zorganizować sobie książki z innych źródeł ale dla maluchów i ich rodziców, którzy się nimi opiekowali lepiej wyposażony zbiorek książeczek dla dzieci czy kolorowanek byłby z pewnością pomocny i umożliwiłby lepszą organizację czasu.
To tylko jeden ze znanych mi przykładów tego jak wiele bibliotek tu w Polsce potrzebuje naszego wsparcia.
Można powiedzieć: Ok ale w Polsce są budżety i programy na zakupy książek a za granicą nie. Odpowiem: Jasne tyle, że wsparcie Państwa zawsze jest ograniczone (to w pełni zrozumiałe) i nie zawsze trafi do wszystkich potrzebujących. Może gdyby wesprzeć je akcjami społecznymi wówczas doszlibyśmy do takiego poziomu, że mając niezłą (bo o idealnej sytuacji możemy pomarzyć) sytuację w kraju moglibyśmy "spokojnie" pomóc naszym rodakom na wschodzie.
Moim zdaniem tak właśnie powinno być. Dziś tu, dopiero jutro tam w myśl powiedzenia "koszula bliższa ciału". I w tym miejscu wyłamię się z tego co napisałem na początku i wyjawię Wam jedno moje postanowienie noworoczne. Od pewnego czasu staram się przekazywać część z moich książek (a jako miłośnik książek dbam o każdą), które już przeczytałem do mojej lokalnej biblioteki. Nie robiłem tego jednak tego zbyt często ot tak od czasu do czasu po parę sztuk. W 2014 chciałbym to robić częściej i może rozszerzyć zakres placówek, którym przekazywałbym pozycje (np. o bibliotekę dla dzieci lub szpitalną). I do tego samego namawiam Was. Bez medialnych patronów, bez sieci dystrybucyjnych, bez internetowych akcji itp. Każdy z nas ma na półkach książki, do których już nie wróci (ja mam tak z wieloma tytułami) ale trzyma je "od tak" (nie z powodów sentymentalnych, powrotu do nich czy ich niezbędności itd.). Wiele z tych książek jest stosunkowo nowa i właściwie bez oznak zużycia. Może warto byłoby skontaktować się z lokalną biblioteką i zaproponować dar? Może warto wesprzeć lokalną społeczność czytelniczą?
Jeśli stać Was by kupić nową książkę z myślą o akcji społecznej może spytajcie najpierw lokalnych bibliotekarzy czy by jej nie przyjęli?
I na koniec żeby nie było, że deprecjonuję zupełnie słuszną akcję sam nic nie robiąc czyli krótko mówiąc bawię się w "internetowego trolla" powiem tak jeśli jesteście na tyle zamożni by kupić trzy książki (dla siebie, dla lokalnej biblioteki, i dla akcji typu "Z książką na wschód") to z czystym sercem już dziś wesprzyjcie tą czy inną podobną działalność. Jeśli jednak zamożni nie jesteście (ja w każdym razie nie jestem) to postawcie sobie pytanie, o którym dość obszernie się powyżej rozpisałem.
Ja stawiam na działanie lokalne (czy to na obszarze gminy, wspólnoty czy państwa) a dopiero potem działania zewnętrzne. I myślę, że robię dobrze ponieważ jeśli nie zadbam o to co "mam pod nosem" na rzecz szczytnych idei jak będę mógł spojrzeć sobie w oczy jako członek lokalnej społeczności i świadomy obywatel?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz