Witajcie,
mam dziś dla Was bardzo ciekawą pozycję autorstwa hiszpańskiego pisarza Manela Louriero. "Apokalipsa Z..." to kolejna opowieść o zagładzie jaką niosą ludzkiej cywilizacji żarłoczne zombie... i już słyszę wasz jęk znudzenia "o nie znów kolejne zombie...".
Na pierwszy rzut oka to kolejna pozycja z "zombiaczego" wysypu ostatnich miesięcy nic nowego nie wnosząca do tematu. Pozornie... Opowieść przedstawiona w "Apokalipsie..." to historia trzydziestoletniego prawnika śledzącego ze swego domu rozwój epidemii, upadek cywilizacji i opisującego swoje spostrzeżenia na blogu (zamienionym następnie na dziennik). Bohater jednak by przetrwać musi, stawić czoła otaczającej go niebezpiecznej rzeczywistości, opuścić bezpieczny azyl i wyruszyć w podróż. W trakcie wędrówki jaką odbędzie czyhają na niego liczne niebezpieczeństwa, wśród, których żywe trupy nie są jedynymi i wcale nie najgroźniejszymi.
To co wyróżnia tą pozycję (a jest to pierwszy tom trylogii) to realizm opisywanej historii (poza oczywiście samymi zombie). Główny bohater to zwykły człowiek, prawnik, który nigdy nie strzelał z broni palnej i nie potrafi walczyć wręcz. Hobbystycznie nurkuje oraz żegluje i to daje mu pewne "bonusy" w dalszej części historii ale w zasadzie nie ma jakiś szczególnie przydatnych w czasie apokalipsy umiejętności. W miarę swych skromnych możliwości i umiejętności bohater stara się dostosować do nowych realiów i przetrwać. Realistycznie oddane zostały również stan psychiki głównej postaci jak i innych osób, które napotka na drodze. Stres, strach, nienawiść, zagrożenie, panika to wszystko odciska piętno na psychice bohatera. Powieść cechuje także mocny, brutalny i naturalistyczny opis świata. Naturalizm opisów może czasem odrzucać ale jednocześnie uwiarygadnia opowieść i dodaje nutę realizmu. Niezwykle interesujące jest w tej powieści także ukazanie rozwoju epidemii, daremnych prób jej powstrzymania przez rządy i ONZ oraz w końcu mechanizmów "dezinformacyjnych" w mediach uruchamianych podczas sytuacji kryzysowych. I w końcu książka ta to "europejska" wizja apokalipsy zombie. Bez powszechnego dostępu do broni palnej (w odróżnieniu od realiów USA) oraz z dużym naciskiem na rolę rządów oraz armii i policji w jakiej pokładają nadzieję przetrwania cywile i w realiach znacznie nam bliższym.
To wszystko wzmocnione jeszcze całkiem interesującą kreacją bohatera, trzymającą w napięciu wartką akcją i pewną dozą klimatu tworzy naprawdę bardzo dobrą całość.
"AZ. Początek końca" z pewnością zachęciła mnie do oczekiwania na kolejne tomy tej serii.
Gorąco polecam lekturę tej opowieści nie tylko zadeklarowanym miłośnikom książek o zombie.
Ocena Księgola 8/10.
No widzę, że teraz zaczyna się era blogerów w świecie pełnym zombie, jednakże piszesz, że zmienił blog na dziennik, a to już coś! Z książką zapoznam się na pewno prędzej czy później, bowiem jestem bardzo ciekaw europejskiej Apokalipsy zombie :)
OdpowiedzUsuńIstotnie ostatnio blogi i zombie idą w parze (choć w tej pozycji autor nie jest "zawodowym" blogerem). Miejmy nadzieję, że nie jest to droga do zamiany blogerów w zombie ;)
UsuńA poważnie mówiąc to naprawdę warto skusić się na tą pozycję. W kilku aspektach jest całkiem nowatorska a w ogólnym odbiorze bardzo dobra.