wtorek, 2 września 2014

Samotny krzyżowiec. Miecz Salomona - Marek Orłowski

Witajcie,
dziś chciałem podzielić się z Wami spostrzeżeniami po lekturze książki "Samotny krzyżowiec. Miecz Salomona" autorstwa Marka Orłowskiego stanowiącej pierwszą część dłuższej opowieści dziejącej się w XII-wiecznej Ziemi Świętej. Głównym (ale nie jedynym) bohaterem tej książki jest młody ale doświadczony rycerz-krzyżowiec Roland de Montferrat zwany "Czarnym rycerzem", który od wielu już lat przebywa w Ziemi Świętej i wspomaga chrześcijańskich władców w wojnie z Islamem. Nad chrześcijan nadciągają jednak czarne chmury. Zjednoczeni pod wodzą Saladyna wyznawcy Allacha odnoszą kolejne zwycięstwa a nieudolni przywódcy chrześcijańscy nie potrafią się mu przeciwstawić. Roland wspiera mężnie zepchniętych do defensywy krzyżowców, bierze udział w słynnej bitwie pod Hittin, oblężeniu Tyru czy innych konfrontacjach z muzułmańskimi wojownikami lecz nic nie wskazuje na to by udało się im odsunąć widmo porażki. I tylko tajemnicza wyprawa, którą podejmuje nasz bohater wraz z Templariuszami i poselstwo jakie niosą do przebiegłego przywódcy assasynów Starca z Gór może odwrócić sytuację. Czy jednak uda się tego dokonać...?
W teorii ta książka ma wszystko by stać się bestsellerem. Wyrazisty bohater o mocno skomplikowanej przeszłości, Ziemia Święta w czasach konfrontacji Chrześcijaństwa i Islamu to bardzo widowiskowe miejsce akcji, bitwy, oblężenia, pojedynki i wojenne podstępy nadają szybki rytm a plastyczne opisy dają obraz tamtych czasów. Do tego dorzućmy ogromne i legendarne skarby, spiski, tajemnice i mamy całkiem nieźle zapowiadający się tytuł.
Niestety po bliższym zapoznaniu się z tą książką nie jest już tak różowo. Wydaje się, że autor pogubił się w nadmiarze elementów, które dawały dużą szansę na naprawdę niespotykane dzieło.
Utonął wręcz w licznych i moim zdaniem zbyt szczegółowych opisach bitew, starć i potyczek, które na początku ciekawe po pewnym czasie zwyczajnie męczą i nużą.
Dziwne jest także operowanie przez autora licznymi retrospekcjami tak jednak umieszczonymi w tekście, że często zaburzającymi tok fabuły i powodującymi niepotrzebne jej "przestoje".
Główny bohater choć wyrazisty nie przypadł mi także zbyt mocno do gustu. Brak w nim jakiejś głębi. Niby wewnętrznie cierpi ale jakoś tego nie czuć.
Także inni bohaterowie poboczni nie trzymają równego poziomu. Są osobnicy całkiem zgrabnie i ciekawie przedstawieni (Saladyn, Starzec z Gór czy pewien arabski zdrajca) ale jest też całkiem spora grupa bohaterów płaskich i bez wyrazu (choćby część templariuszy na czele z Wielkim Mistrzem czy większość chrześcijańskich rycerzy). Czasem aż przydałoby się by kilkoma zdaniami nieco ich "uwypuklić" czy podkreślić pewne cechy charakteru. Niestety tak się nie dzieje.
To co chyba boli mnie najbardziej to brak klimatu w tej opowieści. Niby dzieje się dużo, barwnie i krwiście ale nie czuje się tajemniczości i przepychu miejsc czy prawdziwie wciągającej akcji zdarzeń.
To wielka szkoda gdyż jak wspomniałem ta książka mogłaby być naprawdę wyborna.
Nie jest ona oczywiście zła. Ma swoje mocne momenty (jak choćby frapująca i zachęcająca do lektury kolejnego tomu końcówka czy scena polowania na lwa) ale jest ich zdecydowanie zbyt mało.
Z książki, po której wiele sobie obiecywałem pozostał mocny średniak, który jednak dzięki bardzo interesującej końcówce potrafi "namówić" czytelnika by czekał na kolejny tom opowieści. Mam nadzieję, że w nim autor pokaże naprawdę na co go stać i "rozwinie literackie skrzydła" (a śmiem twierdzić, że ma na to sporą szansę o ile nie popadnie w samozachwyt i cierpliwie wysłucha głosów krytyki). I mam nadzieję, że tak się stanie bo opowieść o "Czarnym rycerzu" Rolandzie ma potencjał tyle, że w tej części (w moim odczuciu) nie został on wykorzystany.
Ocena Księgola 5,5/10

 Książkę do recenzji otrzymałem dzięki uprzejmości jej wydawcy Instytutu Wydawniczego Erica http://www.wydawnictwoerica.pl/za co serdecznie dziękuję.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz