Dziś chciałbym przedstawić Wam moje spojrzenie na książkę dość kontrowersyjną (zarówno w kontekście samej opowieści jak i sporów jakie dotykają nas w dzisiejszych czasach).
Ja jednak chciałem zwrócić uwagę na co innego. Książka ta atakuje nas już z okładki reklamowym sloganem "Opowieści podręcznej w świecie postapo". "Opowieści podręcznej" w postaci literackiej jak i filmu z 1990 roku bardzo sobie cenię i dlatego dość alergicznie reaguję na tego typu porównania. Szczególnie, że w moim odczuciu są one nietrafione i bardzo nastwione na agresywny marketing, którego "Księga" niekoniecznie potrzebuje.
Historia, którą opowiada autorka to apokaliptyczna wizja (choć może w dzisiejszych czasach i dzisiejszej sytuacji wcale nie taka nierealna) tajemniczego wirusa dziesiątkującego populację świata. Choroba szczególnie niebezpieczna jest dla kobiet i dzieci, których nie oszczędza prawie wcale (choć i populacji męskiej nie omija). Bohaterka, którą jest pielęgniarka ze szpitala położniczego jest jedną z nielicznych kobiet, której udaje się wyzdrowieć i gdy budzi się w pełnym śmierci, zamienionym w kostnicę szpitalu odkrywa, że świat jaki znała się skończył.
Wizja jaką roztacza przed nami autorka to postapokaliptyczny, wyludniony chorobą świat, w którym nieliczni ocalali (w większości mężczyźni) są dla siebie (a szczególnie dla pozostałych przy życiu kobiet) zagrożeniem większym niż jakiekolwiek inne. Można powiedzieć klasyka tego typu literatury.
Znajdziemy tu wszystkie elementy postapokaliptycznego świata i walki o przetrwanie. W tej "opowieści drogi" jaką niewątpliwie jest "Księga" pojawia się pierwiastek "misji" jaką nakreśla przed sobą główna bohaterka. Obserwując świat zdominowany przez grupki nielicznych ocalałych mężczyzn, widząc absolutny upadek prawa i porządku oraz kompletne zezwierzęcenie rodzaju ludzkiego (które to szczególnie dotyka w tej opowieści kobiet) oraz wiedząc, że ciąża i poród oznacza dla kobiet śmierć "uzbrojona" w wiedzę medyczną oraz środki antykoncepcyjne i wczesnoporonne stawia sobie na cel "ochronę" życia jak największej ilości tych, które przetrwały.
I w tym miejscu uczynię pauzę tak aby nie zdradzać zbyt dużej części fabuły ale także by przyjrzeć się bliżej autorce i jej poglądom. Zgadza się autorka jest lewicującą feministką i je poglądy na wiele tematów społeczno-politycznych znajdują głębokie odbicie w jej literaturze. Bohaterka "Księgi" jest biseksualna (co ma odzwierciedlenie w relacjach tworzonych z częścią spotykanych przez nią postaci) a w książce pojawiają się także geje (aczkolwiek nie przypuszczam by ta "kreacja" spodobała się tym środowiskom). Autorka poprzez karty swej powieści przedstawia także swoją wizję niezależności kobiet, relacji damsko-męskich, relacji rodzinnych czy dostępu do antykoncepcji oraz aborcji.
W swej kreacji postapokaliptycznego świata autorka nie unika także tematyki brutalności i zezwierzęcenia (reprezentowanego zazwyczaj przez grupki mężczyzn). Nie stroni od brutalizmu opisu zdarzeń, sytuacji czy postaci.
Sporą wadą (wynikającą z ideologicznej wymowy opowieści) jest to, że mężczyzna ukazany jest tu albo jako zezwierzęcony, rozbuchany oprawca i gwałciciel (większość) albo jako niepoprawny marzyciel, dwulicowy zdrajca lub zwyczajny tchórz (kilka początkowych kreacji) i dopiero końcówka opowieści wprowadza pewną "normalność" wśród kreacji męskich. Postacie mężczyzn jakie napotyka bohaterka są przerysowane i tak pozbawione normalności, że ma się wrażenie, że choroba zabrała nie tylko większą część populacji kobiet i dzieci ale także wszystkich dobrych, normalnych, zwykłych mężczyzn a pozostawiła tylko najgorsze indywidua lub przekształciła w nie pozostałych przy życiu.
Słabo wygląda także "rozprawa" autorki z religijnością i reprezentującą ją na kartach powieści wspólnotą Mormonów. Rozumiem jej ideologiczną niechęć do przedstawicieli wszelakich "kościołów" (a szczególnie takich gdzie decydentami są mężczyźni) jednak wizja apokalipsy w postapokalipsie jaką serwuje nam autorka w odniesieniu do Mormonów wypada jako blada próba literackiego "znokautowania" społeczności tradycjonalistów.
Czy mimo silnych wątków "ideologicznych", które zdecydowanie nie trafią do każdego czytelnika warto sięgnąć po tą książkę?
Zdecydowanie tak i to nie tylko w sytuacji gdy Twoje poglądy na "świat i życie" są zgodne z poglądami autorki. "Księga" to bardzo dobrze napisana postapokaliptyczna "historia drogi" pełna momentami ciekawych (choć jak wspomniałem często przerysowanych i jednowymiarowych) męskich postaci i niezwykle interesująco naszkicowanych kobiet (o bardzo różnym podejściu do sytuacji w jakiej się znalazły). Wątki postapokaliptyczne mieszają się z opowieścią o samotności, miłości, przywiązaniu, zdradzie, strachu, tradycji, rodzinie, dzieciach i wielu innych aspektach naszego życia. To pasjonująca wyprawa w głąb ludzkiej psychiki (oczywiście znacznie bardziej pogłębionej u postaci kobiecych choć zdarzają się także pewne ciekawe analizy dotyczące postępowania mężczyn).
Dlatego właśnie polecam lekturę "Księgi" w zasadzie każdemu bo mimo niewątpliwego nacechowania ideologicznego opowieść ta to porywająca opowieść będąca jednocześnie literackim głosem w sprawach dotyczących nas jako społeczeństwa jak i jednostki. Głosem, z którym nie musimy się zgadzać, ale którego warto wysłuchać.
Z tego też powodu czekam z niecierpliwością na kolejny tom trylogii "Droga donikąd" licząc na to, że okaże się on równie dobry co "Księga".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz