Witam Was po długim czasie mojego blogowego niebytu.
Powracam nietypowo bo z recenzją filmu Nerve, który swą premierę mieć będzie niebawem (2 września) a ja dzięki uprzejmości warszawskiego kina Atlantic mogłem obejrzeć go nieco wcześniej.
NERVE to gra oparta na modelu społecznościowym, w której Obserwatorzy (którymi może zostać każdy w zamian za pewną sumę pieniędzy) tworzą zadania dla Graczy a Ci wykonując je w określonym z góry czasie wygrywają przypisane im konkretne sumy pieniędzy. Wykonywanie zadań powiększa także popularność Gracza oraz grono jego Obserwatorów. Zadania zależą od pomysłowości i przewrotności Obserwatorów a im trudniejsze i szalone zadanie tym większa nagroda do zdobycia. W końcu zostaje tylko dwoje graczy posiadających największą liczbę Obserwatorów i to oni mierzą się w finale, którego stawką jest cała wygrana pula. Można się wycofać tracąc całą gotówkę, można przegrać nie wykonując zadania (lub wykonując je nieskutecznie) a gra ma pozostać tajemnicą dla władz i policji.
Do gry jako Gracz wchodzi nieśmiała i spokojna Vee, która potrzebuje pieniędzy by wyjechać do wymarzonej szkoły ale także pragnie coś udowodnić tak sobie jak i innym. Podczas pierwszego zadania poznaje przystojnego Iana a gra wciąga ją bardziej niż pierwotnie zakładała. Zadania robią się coraz bardziej szalone a Ian skrywa mroczną tajemnicę. Do tego dochodzą problemy głównej bohaterki z matką oraz przyjaciółmi
Tak z grubsza prezentuje się fabuła tego filmu i o ile motyw gry wykorzystującej darknet i społeczność wydał mi się ciekawy to pozostałe elementy fabularne wyglądały dość standardowo (by nie powiedzieć oklepanie).
Produkcja ta jednak pozytywnie mnie zaskoczyła.
Sprawnie nakręcona, posiadająca interesujące zwroty akcji, dobrze dobraną muzykę oraz całkiem ciekawych (choć nieco sztampowych) bohaterów pierwszo- i drugoplanowych oglądała się bardzo dobrze. Spora w tym zasługa aktorów pierwszoplanowych (Emma Roberts, Dave Franco), którzy w sposób wiarygodny wczuli się w grane postacie.
Dużym plusem opowiedzianej w tym filmie historii jest głębsze wejrzenie nie tylko w fenomen wszelkiej maści mediów społecznościowych, których popularność można wykorzystać do różnych (także i złych) celów ale także w samych użytkowników internetu, którzy korzystając z sieciowej anonimowości i pozornej bezkarności mogą zmienić (a często zmieniają) się w "jeden głos", który w pogoni za różnie rozumianą rozrywką potrafi "zmielić" życie innych ludzi.
Element ten czyni z "Nerve" coś więcej niż opowieść o młodych ludziach, internecie oraz grze przenoszącej rzeczywistość wirtualną do realnego świata i wprowadza pewną głębię nie zaburzając jednak dynamizmu ukazanej historii.
Czy warto wybrać się na Nerve? Zdecydowanie tak i bardzo Was zachęcam do obejrzenia tego filmu.
To naprawdę dobra rozrywka niosąca ze sobą także pewne interesujące pytania i spostrzeżenia dotyczące kierunków rozwoju sieci internetowej i mediów społecznościowych.
Ocena Księgola 8/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz