czwartek, 24 kwietnia 2014

Apokalipsa Z. Mroczne dni. - Manel Loureiro

Witajcie,
dziś chciałem opowiedzieć Wam o kolejnym tomie hiszpańskiej opowieści o zombie-apokalipsie zatytułowanym "Mroczne Dni". Tom pierwszy tej opowieści (której recenzję znajdziecie tu) wzbudził we mnie bardzo pozytywne odczucia dzięki pewnej świeżości i "europejskości" spojrzenia na oklepany dość temat zagłady sprowadzonej na nasz świat i cywilizację przez zombie. Po kolejnym tomie obiecywałem sobie przynajmniej tyle co po pierwszym a miałem "cichą" nadzieję, że okaże się nawet lepszy od poprzednika.
"Mroczne dni" kontynuują zatem historię małej grupki uciekinierów, którzy wydostawszy się z kontynentalnej Hiszpanii podążają na Wyspy Kanaryjskie wypełnieni nadzieją, że odnajdą tam ocalałych z zagłady a może nawet coś na kształt cywilizacji. I istotnie nie zawodzą się w tych nadziejach tyle, że okazuje się, że "nie wszystko złoto co się świeci". Ludzie okazują się jeszcze większym zagrożeniem niż zombie a bohaterowie powracają na kontynent by wykonać niezwykle niebezpieczne zadanie.
I wszystko byłoby dobrze gdyby... no właśnie problemem tomu drugiego opowieści hiszpańskiego autora jest, co zaskakujące, wtórność pomysłów. Wtórność ta nie ogranicza się do eksploatacji własnych konceptów (jak choćby kolejna podobnie wyglądająca eskapada do szpitala tym razem w Madrycie) ale także kalkowania pomysłów wykorzystanych już wielokrotnie w tego typu pozycjach ( jak choćby laboratorium i jego mieszkańcy). Co gorsza kalki te zostały ubrane w opisy stojące na niezbyt wysokim poziomie przez co ma się wrażenie, że tom drugi powstawał niejako na kolanie i jest kolejnym przykładem "skoku na kasę". Jest to tym boleśniejsze, że tom pierwszy był naprawdę bardzo dobrą pozycją.
"Mroczne dni" ratują trochę postacie zarówno znane z części pierwszej jak i nowe, wykreowane oraz opisane całkiem sprawnie i z pomysłem. Nie zmienia to jednak faktu, że tom drugi hiszpańskiej zombie apokalipsy jest dla mnie sporym rozczarowaniem. Można nazwać go najwyżej średniakiem i to niezbyt solidnym. Zastanawiam się skąd u autora taka "zniżka formy" i mam nadzieję, że zamykający opowieść tom trzeci okaże się znacznie ciekawszą pozycją.
Tymczasem więc oceniam "Mroczne Dni" na 4,5/10 i mam nadzieję, że zakończenie tej w sumie nie najgorszej opowieści nie okaże się tak słabe jak tom drugi i mroczne dni niemocy literackiej autora przeminą. Czego sobie i Wam życzę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz