sobota, 30 listopada 2013

Zapowiedzi - gorący grudzień

Witajcie,
dziś mam dla Was kilka naprawdę interesujących zapowiedzi grudniowych premier książkowych w sam raz na "podchoinkowe" prezenty literackie.
Pierwsza pozycja to gratka dla miłośników gatunku political fiction, którą serwuje nam Michał Buczak. Książka "Sieć" podejmuje jakże bieżące tematy takie jak: obecność środowisk kibicowskich w polityce, zakulisowe działania służb, wpływowych osób prywatnych itp. Czy główny bohater-policjant rozwikła splątane polityczne intrygi i uniknie czyhających nań zagrożeń? Tego dowiemy się już 2 grudnia br.











Kolejne pozycje (a jest ich aż trzy) ukażą się tego samego dnia tj. 4 grudnia br.
Pierwszą z nich jest "Człowiek, który stworzył Zarę" autorstwa Covadonga O'She czyli nic innego jak fascynująca opowieść o biednym szewcu, który stworzył imperium jednych z  najlepiej rozpoznawanych marek modowych na świecie. Dzięki tej pozycji będziemy mogli poznać historię modowo-biznesowego sukcesu jakiego nie znał świat.









Pozostajemy w kręgach mody tyle, że przenosimy się do jej męskiej części by także 4 grudnia oddać się lekturze książki Michała Kędziory "Rzeczowo o modzie męskiej-poradnik". Jak sama nazwa wskazuje będziemy mieć do czynienia z praktycznym poradnikiem dotyczącym męskiego ubioru, jego doboru, dopasowania i wielu innych jego aspektów. Z kolei osoba autora znanego w blogosferze jako Mr Vintage prócz merytorycznej wiedzy w opisywanej dziedzinie gwarantuje przystępność językową tej pozycji. Coś w sam raz pod choinkę dla wielu Panów.








Ostatnią pozycją, która wydaje się warta uwagi jest najnowsza powieść literackiego noblisty z 2012 roku Mo Yana zatytułowana "Bum!". Tym razem będzie to opowieść o rządzących światem uczuciach i pragnieniach oraz ich niszczycielskiej mocy. Jednak jak zwykle u tego autora otrzymamy niejednoznaczną w wymowie historię pełną aluzji i ukrytego sensu. Zapowiada się, że będzie to opowieść interesująca i mam nadzieję wymagająca.










Jak widzicie grudniowa oferta premier jest zróżnicowana (choć lekko przeważyła nam dziś tematyka modowa) i myślę, że każdy znajdzie wśród powyższych książek pozycję dla siebie.

wtorek, 26 listopada 2013

Apokalipsa Z. Początek końca. - Manel Loureiro

Witajcie,
mam dziś dla Was bardzo ciekawą pozycję autorstwa hiszpańskiego pisarza Manela Louriero. "Apokalipsa Z..." to kolejna opowieść o zagładzie jaką niosą ludzkiej cywilizacji żarłoczne zombie... i już słyszę wasz jęk znudzenia "o nie znów kolejne zombie...".
Na pierwszy rzut oka to kolejna pozycja z "zombiaczego" wysypu ostatnich miesięcy nic nowego nie wnosząca do tematu. Pozornie... Opowieść przedstawiona w "Apokalipsie..." to historia trzydziestoletniego prawnika śledzącego ze swego domu rozwój epidemii, upadek cywilizacji i opisującego swoje spostrzeżenia na blogu (zamienionym następnie na dziennik). Bohater jednak by przetrwać musi, stawić czoła otaczającej go niebezpiecznej rzeczywistości, opuścić bezpieczny azyl i wyruszyć w podróż. W trakcie wędrówki jaką odbędzie czyhają na niego liczne niebezpieczeństwa, wśród, których żywe trupy nie są jedynymi i wcale nie najgroźniejszymi.
To co wyróżnia tą pozycję (a jest to pierwszy tom trylogii) to realizm opisywanej historii (poza oczywiście samymi zombie). Główny bohater to zwykły człowiek, prawnik, który nigdy nie strzelał z broni palnej i nie potrafi walczyć wręcz. Hobbystycznie nurkuje oraz żegluje i to daje mu pewne "bonusy" w dalszej części historii ale w zasadzie nie ma jakiś szczególnie przydatnych w czasie apokalipsy umiejętności. W miarę swych skromnych możliwości i umiejętności bohater stara się dostosować do nowych realiów i przetrwać. Realistycznie oddane zostały również stan psychiki głównej postaci jak i innych osób, które napotka na drodze. Stres, strach, nienawiść, zagrożenie, panika to wszystko odciska piętno na psychice bohatera. Powieść cechuje także mocny, brutalny i naturalistyczny opis świata. Naturalizm opisów może czasem odrzucać ale jednocześnie uwiarygadnia opowieść i dodaje nutę realizmu. Niezwykle interesujące jest w tej powieści także ukazanie rozwoju epidemii, daremnych prób jej powstrzymania przez rządy i ONZ oraz w końcu mechanizmów "dezinformacyjnych" w mediach uruchamianych podczas sytuacji kryzysowych. I w końcu książka ta to "europejska" wizja apokalipsy zombie. Bez powszechnego dostępu do broni palnej (w odróżnieniu od realiów USA) oraz z dużym naciskiem na rolę rządów oraz armii i policji w jakiej pokładają nadzieję przetrwania cywile i w realiach znacznie nam bliższym.
To wszystko wzmocnione jeszcze całkiem interesującą kreacją bohatera, trzymającą w napięciu wartką akcją i pewną dozą klimatu tworzy naprawdę bardzo dobrą całość.
"AZ. Początek końca" z pewnością zachęciła mnie do oczekiwania na kolejne tomy tej serii.
Gorąco polecam lekturę tej opowieści nie tylko zadeklarowanym miłośnikom książek o zombie.
Ocena Księgola 8/10.

piątek, 22 listopada 2013

Sezon Burz - Andrzej Sapkowski

A skoro słowo o niespodziankach się rzekło,
to zapraszam Was do lektury recenzji najnowszej książki Andrzeja Sapkowskiego "Wiedźmin. Sezon Burz". Czy kolejna książka o wiedźminie Geralcie to godny powrót autora do uniwersum Wiedźmina czy też jest to tylko "ordynarny" skok na kasę? Tego dowiecie się z lektury recenzji mojego autorstwa... opublikowanej przez portal Mediariver (tak tak Księgol po raz pierwszy i mam nadzieję nie ostatni wychodzi recenzyjnie poza "przytulne" blogowe "gniazdko").
Zapraszam Was do lektury recenzji: http://mediarivermagazine.pl/sezon-burz-wiedzmin-andrzej-sapkowski/
jak i do zapoznania się z całością tego serwisu, który jest naprawdę zacny.

Za horyzont - Andriej Diakow

Witajcie po dłuższej przerwie,
dziś chciałbym opowiedzieć Wam o ostatnim tomie opowieści przygód stalkerów Tarana i Gleba w realiach postapokaliptycznej Rosji autorstwa Andrieja Diakowa, zatytułowanym "Za Horyzont". I nie bez przyczyny użyłem tu słowa Rosji a nie Petersburga, w którym miały miejsce wydarzenia z dwóch pierwszych tomów. W książce "Za horyzont" autor wysyła swoich bohaterów wraz z przyjaciółmi w niebezpieczną podróż w głąb Rosji na poszukiwanie mitycznej technologii, która może podźwignąć ludzką cywilizację. Czy zgrana ekipa poradzi sobie z niebezpieczeństwami czającymi się po drodze? Czy dla ludzkości jest jeszcze szansa? A może jej resztki pochłonie postnuklearny mrok i zezwierzęcenie? Tego dowiecie się czytając najnowszą książkę Andrieja Diakowa.
A warto po nią sięgnąć, mimo, że jest w niej mało "Metra", które znamy z poprzednich części trylogii tego autora jak i innych książek z tego uniwersum. Historia rozgrywa się na postapokaliptycznych bezdrożach Rosji (choć część wydarzeń ma miejsce w podziemiach) i opowiada o podróży, na której końcu być może czeka bezcenna nagroda a być może ( i to bardziej prawdopodobne) utrata nadziei i śmierć.
Opowieść Diakowa to świetna historia, doskonała fabularnie, posiadająca znanych ale jeszcze bardziej dopracowanych od strony psychologicznej bohaterów, dużą dozę świeżo podanych pomysłów i genialny postapokaliptyczny klimat. Znajdziecie w niej brutalność postapokaliptycznego świata, smutek i poczucie straty, sieć kłamstw i niedopowiedzeń ale także nadzieję, przyjaźń i wiarę w lepsze jutro. Opowieść Andrieja Diakowa nie nudzi czytelnika ani przez moment. Nie ma w niej dłużyzn czy jakiś widocznych słabszych momentów. Szybka, skoncentrowana akcja ale i głębia obserwacji oraz przemyśleń tworzą doskonałą i zbilansowaną historię.
Dzięki temu książka ta to kompletna historia i doskonałe zwieńczenie trylogii.
Polecam ją każdemu miłośnikowi uniwersum "Metro 2033" jak i każdemu miłośnikowi dobrej i klimatycznej postapokaliptycznej prozy.
Ocena Księgola 9/10

wtorek, 19 listopada 2013

Ogłoszenie

Witajcie,
jak pewnie zauważyliście regularność moich wpisów w ostatnim czasie załamała się. Spowodowała to niezwykle przykra okoliczność życiowa z rodzaju tych, na które nie ma się zupełnie wpływu, która zbiegła się w czasie z moimi problemami zdrowotnymi.
Jako, że okoliczność ta dotyczy osób i spraw dla mnie najważniejszych będzie rzutować na częstotliwość pojawiania się wpisów na blogu jeszcze przez pewien czas (mam nadzieję, że krótszy niż dłuższy).
Nie mam teraz "głowy" do czytania dużo i z uwagą oraz tworzenia dużej ilości recenzji. Mam nadzieję, że wybaczycie mi tą "absencję twórczą".
Nie spowoduje to zawieszenia działalności bloga a jedynie jak już wspomniałem ograniczenie liczby publikowanych postów.
Mam nadzieję, że mimo to nadal będziecie odwiedzać mojego bloga a ja ze swojej strony obiecuję Wam kilka interesujących niespodzianek, które mam nadzieję jakością zrekompensują Wam niedomiar "ilościowy" publikowanych postów.
Pozdrawiam
Księgol

wtorek, 12 listopada 2013

Angelfall - Susan Ee

Witajcie,
dziś chciałbym opowiedzieć Wam o książce "Angelfall", która raczy nas wizją apokalipsy sprowadzonej na nasz świat przez anioły. Przyznam, że nie jestem wielkim miłośnikiem łączenia wątków postapokaliptycznych z metafizycznymi. Jakoś nie trawię takiego miksu i z tego powodu do tej pozycji podchodziłem wyjątkowo ostrożnie.
Historia opowiedziana w książce to opowieść o Penryn siedemnastolatce przemierzającej wraz z matka i niepełnosprawną siostrą zniszczone przez anioły okolice San Francisco. Podczas swej wędrówki muszą ukrywać się przed gangami i aniołami a także radzić sobie z chłodem i głodem. Gdy jednak jej siostra zostaje porwana Penryn wyrusza jej na pomoc i nie cofnie się przed niczym by ją odzyskać. Na swej drodze napotka  nie tylko ludzi ale także mistyczne istoty a nawet wejdzie w sojusz ze swym największym wrogiem.
Jak widzicie opowieść przedstawiona przez autorkę nie powala innowacyjnością ani świeżością. Autorka eksploatuje znany motyw podróży celem odzyskania bliskiej osoby, podróży najeżonej niebezpieczeństwami i przeszkodami. Fabularnie opowieść stoi na przyzwoitym średnim poziomie. Opis świata także od tego poziomu nie odstaje ani na plus ani na minus. Jest dosyć klimatyczny choć czytając ma się wrażenie pewnej powtarzalności i wtórności.
Natomiast bohaterowie są całkiem nieźle przedstawieni i dotyczy to zarówno  pierwszoplanowej jak i drugoplanowej ich odmiany. Być może wymagaliby jeszcze pewnego szlifu pogłębiającego ale jest całkiem dobrze. Fakt główna bohaterka została nieco z bardzo "przypakowana" ( siedemnastolatka potrafiąca wygrać pojedynek z zaprawionym w walce mężczyzną) ale ma to uzasadnienie fabularne więc nie czepiam się zbyt mocno.
W opowieści brakuje mi natomiast klimatu opuszczenia, strachu, skrajnego niebezpieczeństwa, degeneracji (tak tak mimo zabiegów autorki ten element wypada słabo), i smutku jakim powinna cechować się wysokiej jakości opowieść postapokaliptyczna. Autorka poszła zanadto w akcję i stworzyła powieść młodzieżową, której brak głębszego szlifu w tej warstwie.
Do tego dochodzi wspomniane mieszanie postapokalipsy z metafizyką dla jednych dobre dla innych (w tym mnie) niekonieczne, które w moim odbiorze osłabiło jakościowo opowieść.
Tytuł ten przeczytałem dość szybko i raczej się przy nim nie nudziłem. Nie jest to jednak pozycja, do której chciałbym jakoś szczególnie powrócić lub czytać jej kolejne części ("Angelfall" to pierwsza opowieść z tego uniwersum). Ot taki solidny średniak z aspiracjami.
Ocena Księgola 5.5/10

sobota, 9 listopada 2013

Kącik Prasowy - Coś na Progu #8 i E.R. Burroughs

Witajcie,
dziś w ramach Kącika Prasowego mam dla Was prawdziwy rarytas w postaci najnowszego specjalnego numeru "Coś na Progu" poświęconego postaci E.R. Burroughsa twórcy takich bohaterów jak: Tarzan czy John Carter i ich rozmaitych przygód. W numerze znajdziemy: historię cyklu "Barsoom", który stał się inspiracją dla największych tuzów science fiction i fantasy, nietłumaczony nigdy wcześniej na język polski wywiad z E.R. Burroughsem przeprowadzony w 1926 roku, krótką biografię autora oraz jego sztandarowej postaci-Tarzana, historię kinowych adaptacji marsjańskiego cyklu Burroughsa(z ostatnim mało udanym Disney-owskim "Johnem Carterem" na czele), komiks w klimatach carterowsko-tarzanowych oraz co najważniejsze nigdy nie publikowaną wcześniej w naszym języku nowelę "Władca umysłów z Marsa" z przełomu 1927 i 1928 roku wchodząca w skład cyklu Barsoom.
To wciągająca opowieść o kapitanie armii Stanów Zjednoczonych, który wprost z bitewnych pól I WŚ trafia na Barsoom czyli Marsa gdzie ma okazję poznać jej mieszkańców, ich kulturę i niesamowitą technologię oraz przeżyć pasjonującą przygodę a nawet odnaleźć miłość życia. I nie byłoby to nic nadzwyczajnego bo wszak to już wszystko gdzieś czytaliśmy lub widzieliśmy gdyby nie, to że... ta opowieść to prekursor tego co znamy (podobnie jak pozostałe historie cyklu). To one położyły podwaliny pod lubiane gatunki literackie i filmowe. To one inspirowały takich twórców jak: Arthur C. Clarke, Robert A. Heinlein, Ray Bradbury, Michael Moorcock a nawet H.P. Lovecraft czy Stephen King. Burroughs był wizjonerem wyprzedzającym swą epokę nie tylko opisami marsjańskich technologii (z których część stała się znana i dostępna ludzkości stosunkowo niedawno a nad innymi prace trwają) ale także stylem tworzenia własnego uniwesum w literaturze. Zróżnicowane rasowo, politycznie, kulturowo i społecznie środowisko Marsa opisane jest niezwykle barwnie, szczegółowo i plastycznie tworząc żyjące uniwersum zaludnione prawdziwymi i przekonującymi postaciami zarówno z pierwszego jak i drugiego planu. Cykl Barsoom to opowieści bohaterskie (więc bohaterowie pozytywni mają tu "fory") ale nie popadające w infantylizm. To wciągające i rewelacyjnie napisane historie, które wciągną Was bez reszty jeśli dacie im tylko na to szansę (choćby poprzez lekturę "Władcy..." czy "Księżniczki z Marsa" - tylko te dwie powieści zostały przetłumaczone na język polski pozostałe można czytać w językach obcych).
Reasumując gorąco polecam Wam najnowszy numer "Coś...". Jego lektura to doskonała rozrywka jak i możliwość poznania inspirującej klasyki. Dla twórców i wydawców wielkie brawa. Zainspirowany udaję się do lektury "Księżniczki z Marsa", która zapoczątkowała wspomniany cykl Barsoom.

środa, 6 listopada 2013

Żywe trupy - tom I i II - Robert Kirkman - audiobook

Witajcie,
mam dziś dla Was kilka słów dotyczących polskiej wersji audio jednej z moich ulubionych komiksowych serii, którą jak pewnie dobrze wiecie jest seria "Żywe Trupy" (lub "Walking Dead" jak kto woli) a konkretnie pierwszych dwóch tomów tej opowieści. W wersji graficznej czytałem je już dość dawno a teraz miałem możliwość zapoznać się z profesjonalnym odwzorowaniem audio obu tych tomów.
Przyznam, że koncepcja przeniesienia komiksu w formę nagraniową wydawała mi się co najmniej karkołomna ale byłem mocno ciekaw osiągniętego efektu.
I muszę przyznać, że... moje obawy okazały się zupełnie bezpodstawne (choć forma nagraniowa wymusiła pewne skróty). O samym komiksie pisałem już wielokrotnie więc nie będę powtarzał swoich zachwytów nad scenariuszem, pomysłami itd. a skupię się jedynie na warstwie wykonania dźwiękowego.
A ta warstwa jest rewelacyjna. Podział ról na poszczególnych świetnie dobranych aktorów (by wspomnieć tu choćby Annę Dereszowską, Marię Seweryn, Jacka Rozenka, Szymona Bobrowskiego czy Rocha Siemianowskiego) rewelacyjne udźwiękowienie (odgłosy kroków, strzały, zamykane i otwierane drzwi) uwzględniające różne otoczenie i pory roku czy w końcu kapitalny soundtrack doskonale dopasowany do miejsca i klimatu opowieści. To wszystko powoduje, że wersja audio tomu I i II Żywych Trupów to wyborna, złożona produkcja, której odbiór jest naprawdę doskonały.
Jedyne co odrobinkę mi przeszkadzało to fabularne skróty, które wymuszone zostały formą tej produkcji.
Ten niezwykle udany eksperyment polegający na przeniesieniu komiksu w formę audiobooka polecam absolutnie każdemu bez względu na to czy zetknął się z obrazkowym oryginałem czy też nie.
To wyborna, perfekcyjna apokaliptyczna opowieść ubrana w nowe, dźwiękowe "szaty" dzięki, którym zyskuje nową głębię.
Ocena Księgola 9,5/10
PS: Dźwiękowa opowieść ma kontynuację - już dostępna jest dźwiękowa adaptacja tomu 3 i 4 Żywych Trupów w formie audiobooka (z nowymi interesującymi aktorami podkładającymi głosy)

Książkę do recenzji otrzymałem dzięki uprzejmości sklepu SklepdlaSłuchacza.pl http://sklepdlasluchacza.pl/ za co serdecznie dziękuję.

poniedziałek, 4 listopada 2013

Bóg nosi dres - Piotr Sender

Witajcie,
dziś chciałem przedstawić Wam książkę-debiut Pawła Sendera autora nie tak dawno recenzowanego "Punkheada". Czy debiutancki "Bóg nosi dres" jest pozycją lepszą? Mam nadzieję w dalszej części tego tekstu dać Wam przekonującą odpowiedź. "Bóg..." to opowieść o... dresiarzu (już słyszę syk noży wyciąganych przez przeciwników twórczości Doroty Masłowskiej). Bohater omawianej pozycji posiada ogoloną głowę i szerokie bary, nosi odzież sportową, dużą i widoczną biżuterię, jeździ golfem, pije dużo piwa i pali sporo fajek, ma kochaną ale pustą blond dziewczynę i nie stroni przed bijatyką oraz miał trudne dzieciństwo. Ot chciało by się powiedzieć klasyczny przedstawiciel tej subkultury. Ale... nie do końca tak jest. Bohater książki "Bóg..." to... student politechniki (w czasach nieco dawniejsze nie do uwierzenia by dresiarz był w stanie dostać się na studia, w dzisiejszych czasach zdarzają się sporadyczne przypadki tego typu), na dodatek nie najgorszy, ceniący sobie grupkę swych jakże odmiennych od siebie przyjaciół i gotowy zaryzykować dla nich nawet swoje życie i zdrowie. Taki to nietypowy miks głównego bohatera przedstawia nam autor dodając do tego brutalną opowieść o życiu w wielkim mieście (i wspomnienie równie ciężkiego dzieciństwa na wsi) połączoną z quasi-onirycznymi retrospekcjami. Całość robi naprawdę niezłe wrażenie mimo wszechobecnej w tej książce przemocy czy wulgarnego słownictwa. To co słabo wyszło autorowi w książce "Punkhead" w książce "Bóg nosi dres" udało się całkiem nieźle. Opowieść wciąga, bohaterowie są zróżnicowani i nie wieje od nich nudą. Historia ma swoje tempo i klimat. Można powiedzieć, że czytając tą książkę "czujemy się całkiem wygodnie w tym dresie".
Książka ta z jednej strony to wciągająca i całkiem nieźle napisana historia, z drugiej opowieść z pewną głębią a nawet może przesłaniem skierowanym do współczesnych młodych... ale może i tych nieco starszych.
Polecam Wam zatem tą książkę. Warto poświęcić jej trochę czasu.
Ocena Księgola 7,5/10

sobota, 2 listopada 2013

Piąta fala - Rick Yancey

Witajcie,
dziś chciałem opowiedzieć Wam o nowej książce zatytułowanej "Piąta fala" wpisującej się w popularny kanon literatury postapokaliptycznej dla młodzieży  (w tym przypadku nieco starszej wiekiem, ale to szczegół). "Piąta..." przedstawia wizję zagłady gatunku ludzkiego, która nadeszła z kosmosu pod postacią zaawansowanej technologicznie obcej cywilizacji. Obcy "zaserwowali" ludziom cztery fale: impuls elektromagnetyczny, zmiany w tektonice, zabójczy wirus a w końcu pojawienie się "wilków w owczej skórze". Tym sposobem wybili większość ludzkości a nielicznych ocalałych sprowadzili do roli wystraszonej i zmuszonej do ucieczki zwierzyny. I w tych okolicznościach poznajemy kilku głównych bohaterów, którymi są nastolatki. Okoliczności wymogą na nich decyzje i postępki jakich często nie podjęli by się dorośli a od ich postawy zależeć będzie ich życie i przetrwanie. Na pierwszy rzut oka całość prezentuje się całkiem nieźle. Interesujący koncept kilku bohaterów głównych, przekonująco przedstawiony świat po zagładzie, pomysł "fal apokalipsy" zsyłanych przez najeźdźców czy sprawne tempo akcji to zalety tej pozycji. Są jednak i wady i to wcale nie małe. Po pierwsze znów mamy do czynienia z nadzwyczaj domyślną, odważną i sprawną zgrają nastolatków. Dorośli idą na rzeź jak jagnięta gdy tymczasem małolaty swym sprytem i zajadłością gromią kosmitów wspomagając się przy tym pewną dozą szczęścia. Rozumiem, że "target" autora to nastolatki ale ten zabieg nie jest ani realistyczny, ani sensowny i pozostawia wrażenie niedopasowania do treści. Drugi problem to bohaterowie. Zabieg z ich ilością jest ciekawy ale niestety są "płascy", przewidywalni i w sumie nijacy a szkoda. W fabułę opowieści zostały wplecione wątki miłosne i o ile wątek "ludzki" daje radę o tyle milość rekin-ofiara jest absolutnie nieklimatyczny i sprawia wrażenie dodanego na siłę. Słabo wypada też koncepcja, że walcząc o przetrwanie dzieciaki nieco od niechcenia niweczą diaboliczne plany złych obcych i to plany szeroko zakrojone. Rozumiem próbę użycia "efektu motyla" ale to już lekka przesada. No i w końcu najbardziej subiektywna uwaga na nie. Mimo swojego uwielbienia dla gatunku literatury postapokaliptycznej nie trawię zupełnie apokalipsy związanej z obcą cywilizacją przedstawionej w tak ordynarnie prymitywny sposób jak zrobił to autor tej książki. Ot cywilizacja, która obserwowała nas od wieków i posiada możliwości wszczepienia jaźni obcego w człowieka nagle przybywa na swym wielkim latającym talerzu by przeprowadzić holokaust ludzkości. I marne próby autora by wyjaśnić przekonująco ten fenomen w fabule wcale temu nietrafionemu pomysłowi nie pomagają.
"Piąta fala" nie jest powieścią złą ale niewątpliwie nie wykorzystującą ogromnego potencjału jaki w niej tkwi. Świetne koncepcje są "zakrywane" infantylnymi a czasem wręcz bezsensownymi pomysłami czy bezbarwną kreacją bohaterów. Ciekawie stworzony postapokaliptyczny świat daje się pokonać licznym słabym i niedopracowanym dialogom i monologom burzącym nastrój postapokaliptycznej rzeczywistości.
W mojej ocenie jest to książka średnia. Nie pozbawiona dobrych pomysłów, które "dźwigają" jej ocenę ale też przytłoczoną licznymi słabościami. Podobno ma powstać film na podstawie tej powieści i jeśli przejmie jej słabości (co w kinie dość często spotykane) a nie wykorzysta mocnych stron powstanie "dzieło" znacznie gorsze niż średni literacki pierwowzór.
Ocena Księgola 5/10